Mietkowski Sarkofag

Kiedy w 1974 roku ruszyły prace nad budową Zalewu Mietkowskiego, tylko niewielkie grono decydentów na najwyższych szczeblach wiedziało, jaki jest prawdziwy cel istnienia zbiornika.

Jednym z takich niebezpiecznych momentów było dotarcie do warstwy granitu pod Siedlimowicami. Próba jej ominięcia spowodowałaby kolejne, duże opóźnienia, dlatego podjęto decyzję o wykorzystaniu saperów i przebiciu się przez tę warstwę za pomocą materiałów wybuchowych. Takie działanie mogło spowodować nieoczekiwane zapadnięcie się terenu, wraz z domostwami, jednak podjęto ryzyko. Aby mieszkańcy nie zorientowali się w grożącym im niebezpieczeństwie, w dniu wysadzania granitu zorganizowano w miasteczku festyn wojskowy, z lotnictwem, czołgami oraz głośnym strzelaniem. Maskarada udała się i mieszkańcy do dnia dzisiejszego nie mają pojęcia, co działo się pod ich stopami i co im groziło.

Drugim problemem było zasilanie tak sporego kompleksu. Pierwotna koncepcja budowy elektrowni wodnej tuż przy koronie i zamaskowania jej poprzez organizację w tym miejscu zakładu wydobywania kruszywa upadła. Niestety, upadła na rzecz bardzo niebezpiecznego projektu reaktora nuklearnego o mocy 1 MW, umiejscowionego bezpośredniego w kompleksie pod zalewem. Jednym z ważnych argumentów za tym rozwiązaniem była kwestia zabezpieczenia się przed zimą nuklearną poprzez wykorzystanie ciepła generowanego przez radioaktywne materiały.

Realizowany w Polsce projekt był tak unikatowy, że w 1992 roku, kiedy część dokumentacji została została przejęta przez USA, amerykańskie władze podjęły decyzję o przebudowie kompleksu Cheyenne Mountain, którą miano przeprowadzić przy wykorzystaniu rozwiązań wypracowanych podczas budowy i eksploatacji mietkowskiego sarkofagu.

Na szczęście schron nigdy nie musiał być wykorzystany i dotrwał do 1993 roku, kiedy to podjęto decyzję o opuszczeniu i konserwacji obiektu. Ze skąpych informacji wiadomo, że reaktor atomowy, który zasilał obiekt, został wywieziony do USA i zutylizowany.

Pięć z sześciu tuneli zostało na całej długości zaczopowanych betonem skalarnym. Technologia wytwarzania tego betonu została opracowana specjalnie na rzecz tego projektu w Wojskowym Instytucie Techniki Materiałowej we Wrocławiu (zlikwidowany w 1997 roku). Dlatego dostęp do obiektu jest możliwy prawdopodobnie tylko od strony Wrocławia, przez najdłuższy, szesnastokilometrowy tunel ewakuacyjny. Nie ma jednak pewności czy tak jest, ponieważ dotychczas nikt nie odnalazł wejścia. Obecnie znane jest tylko usytuowanie kanału technicznego w Siedlimowicach.

W 2001 roku grupa nastolatków postanowiła spenetrować szyb. Niestety, wyprawa zakończyła się tragedią i nikt nie wrócił. Dlatego kanał zalano betonem, a na powierzchni poprowadzono drogę gruntową. Jakiekolwiek dalsze prace poszukiwaczy zostały w ten sposób wykluczone, ponieważ wymagałyby zrywania powierzchni, co od razu wzbudziłoby czujność mieszkańców i władz.

Do 2024 roku amatorzy podziemi nie odnaleźli innych kanałów technicznych czy wentylacyjnych połączonych z tunelem i całym z kompleksem, pomimo iż takowe muszą istnieć.