„Poranna mięta”
Słońce leniwie przeciskało się przez zasłony kuchni, malując złotą smugą drewniany stół i dłoń z gałązką mięty. Moje królestwo od dawna było małe i ciche: ten stół, dzbanek, kilka liści mięty z naszej własnej uprawy, kamień do zaparzenia.
Wczoraj spędziłem godziny na polowaniu w gęstwinie pod oknem – zbierałem delikatne listki pośród szumu drzew. Robiłem to z pokorą, licząc się z darami natury i jej rytmem. A teraz ten skromny zbiór stał się moim świętym ogniskiem.
Zacząłem od wody. Najpierw wycisnąłem parę kropli z porannego słońca – najczystsza i najprostsza forma magii. Woda szumiała, znów przypominając mi starą historię o górskich źródłach i długich poszukiwaniach. Potem liście mięty delikatnie wrzucane do dzbanka. Czułem ciepło w rękach, gdy para unosiła się ku górze.
Parzenie to rytuał. Jestem alchemikiem szukającym eliksirów na wieki, filozofem poszukującym prawdy o wszechświecie w herbacie. Czuję, jak liście powoli uwalniają tajemnicze ciepło, aromat i ciche opowieści. Każde parzenie to bezwarunkowy akt wdzięczności.
Wychodząc z kuchni, zobaczyłem ją siedzącą przy oknie. Złoto promieniem słońca ozdabiało jej twarz. Postawiłem przed nią filiżankę i nalałem naparu. Taki moment wytchnienia, małe szczęście, na które każdy z nas zasługuje. Każdy!
Dawid Jary
Wrocław 2020 r.
fotografika RAW: Dawid Jary
