„Symfonia gwiazdy dwujedynej”
Z mgławicy kosmicznego pyłu, z czerni bezgłośnego Wszechświata powstaje
cząstka niepogodzona z samotnością. Proton szuka neutronu, elektron tkwi w zawieszeniu grawitacji – przestrzeń próżna i zimna, gotowa na narodziny miłości.
Galaktyczny obłok z sześcioma milionami mas słonecznych – ty i ja, potencjał ukryty w ciszy rozpadu deuteru.
Protokosmos naszych ciał rośnie powoli, pod naporem siły przyciągania – organiczne struktury duszy łączą się z gwałtownym oddechem pierwszego pocałunku. Protogwiazda jaśniejsza niż tysiąc kwazarów.
Na początku: kiełkowanie pożądania, potem fala gorączki namiętności rozszerzająca serca, nieokiełznany blask nadziei.
Przez konwekcje emocji mieszamy doświadczenia z przeszłości, wypluwając je niczym szary pył na powierzchnie naszych dusz – teraz obnażeni przed sobą jak gwiazda w pełnym spektrum widzialności.
Wnętrze rozgrzewa się powoli. Reakcja syntezy węgla, azotu i tlenu generuje ciepło zrozumienia, iskrę porozumienia między atomami.
Stabilizacja? Hydrostatyczna równowaga. Dwa ciała splątane tak ściśle, że każda zmiana w jednym wpływa na drugie – masa gwiezdnej korony wywołująca zmiany we wnętrzu rdzenia.
Horyzont zdarzeń zbliża się nieubłaganie.
Fuzja wodoru ustępuje miejsca helowi. Otwarcie nowych przestrzeni, wspólne marzenie o podróżach poza ziemskie granice – błękitna poświata w chłodnym kosmosie.
Przez fazę czerwonego olbrzyma przechodzimy razem.
Nasza miłość rozszerza się, rozciąga jak konwekcja, obejmując wszystko wokół nas, ale nie traci intensywności; raczej zmienia charakter – z palącej pasji w oślepiający blask dojrzałego związku.
Kiedy rdzeń helu zapada się pod ciężarem czasoprzestrzeni, następuje nagła eksplozja zrozumienia. Zderzenie światów, połączone wspomnienia i doświadczenia na zawsze zapisują się z gęstością neutronową w głęboko skrywanych przestrzeniach naszych serc.
Dla niektórych – wybuch – supernowa miłości! Rozproszeni atomami we wszechświecie – nasze dusze rozbrzmiewają echem pomiędzy gwiazdami, pozostawiając po sobie nowo powstałe planety w kształcie naszej jedności.
Innych czeka cicha śmierć białego karła, ostygająca symfonia miłości utrwalona na zawsze jako pomnik niezwykłego związku – światło słabe i chłodne, ale trwające wiecznie.
A może jednak jesteśmy gwiazdą neutronową? Gęstymi złączeniami dwóch dusz pod ciśnieniem czasu.
Wciąż wirujemy w nieskończoność – czarne głębie symbiozy – wytrzymując grawitacyjną siłę wieczności, ucieleśniając paradoks istnienia. Jedność i szczęście w nieustannym ruchu ku wspólnemu wnętrzu.
Czy istnieje coś piękniejszego niż ta ewolucja?
Powstanie z pyłu kosmicznego – rozbłysk światła – stabilizacja, dojrzałość. I koniec, który jest początkiem czegoś nowego… lub wiecznym pomnikiem tego, co było…
To cud Wszechświata – gwiezdna jedność dwóch serc w nieskończonej przestrzeni.
Dawid Jary
Wrocław 2019 r.
fotografika RAW: Dawid Jary
